ulatnia się strach i lęk
te wszystkie myśli które jak rój
zagłuszają szepty rozsądku
minimalnego optymizmu
który tli się jeszcze ostatkami sił
we mnie
dlaczego można żyć
tak naprawdę nie żyjąc
z upływającym czasem przemijać
choć w rzeczywistości grzęznąć
w bagnie przerażenia i bólu
czy śmierć jest ukojeniem
rozsądnym końcem
nad którym rozpisują się poeci
czymś co przychodzi
jak nieproszony gość
zabiera pakiet niechcianych uczuć
rozdygotanych dłoni
zakompleksionego ciała
dlaczego w to nie wierzę
wciąż próbując walczyć
o resztki życia w życiu
o nadzieję która ponoć
umiera ostatnia