jak do pustej ściany,
w której nie zadrży
ciche poruszenie,
można by składać
najmądrzejsze wyrazy
nic to, nie skruszą się
twarde kamienie.
Skąd to w posągach
takie lubowanie,
gdzie nie kołysze się
mała rozterka,
i łza nie popłynie
po kamiennym licu,
nie zatli się w oku
najlichsza iskierka.
Mówiąc do serca,
a tu serca nie ma,
jedynie opoki
twarde jak ze skały,
i te, co drwiną
wyrzeźbione usta,
które życzliwie
się nie uśmiechały.
Wieczne posągi,
kwitną złote miasta,
próżność zachłanna
tworzy epopeje,
a arystokracja
zbrojna jest i twarda
tobie pozostało
mieć tylko nadzieje.
Jeszcze się oczy
otworzą nikczemne,
i chłodne twarze
pobledną z wrażenia,
przecież naprawdę
mogło być tak pięknie,
gdyby te serca
nie były z kamienia.