<br />
<br />
Nad uroczyskiem stałem ,wraz z księżycem,<br />
Świat posępny nas sępił ,przymróżonym licem.<br />
Niepewnością chwili zniewalał ponury,<br />
Z drzew złamanych kikutach,szczerzył swe pazury.<br />
<br />
Zamieszkało tu licho i w ludzkim szkielecie,<br />
Baje i przekleństwa o północy plecie.<br />
Przepoczwarza się często i na pieńku siedzi,<br />
Wyłupiastym okiem wszystkich wokół śledzi.<br />
<br />
<br />
Dziuple wiekowe ,jak wejścia otchłani,<br />
W bezksiężycowe świeciły oczami.<br />
Zaklęte i milczące,a nocy atrament,<br />
Poraża strachem,a na duszy zamęt.<br />
<br />
Nocą się ciągła,bielą powleczona,<br />
Zmora dziwaczna,milcząca w welonach.<br />
Suneła wężem ,a mnie się zdawało,<br />
Że anakonda chce pochłonąć ciało<br />
<br />
Strach razi bezruchem,na uwięzi stałem,<br />
W dwa ślepia czerwone wpatrując zadrżałem.<br />
Wiatr potrząsnął zjawą z oczu łuska spadła,<br />
Mgielna węża powłoka w drzewach się rozpadła.<br />
<br />
Uroczysko wciąż straszy,bożkowie wiekowi<br />
Rzucają grosz przestrachu,niewinny lub wdowi.<br />
Zaczajeni wśród kniei ,już wiekowi starcy,<br />
Wiedzą, jak przed wiekami,dziś też strachu warci.<br />
<br />
Józef Bieniecki