nie nauczą się latać.
Przypadek, co obróci się w pychę,
jeśli tak postanowi czas.
Poznałam Cię po smaku ust - zbyt słodkim,
aby były prawdziwe.
Wiem: nadejdzie taka pora, gdy oczy
zapomną, jak płakać;
pozostanie mi po Tobie łza
zaklęta w bursztyn, milcząca przyszłość,
wyklęta epoka.
Nie będzie już ani cienia, ani światła.
Nie pozostanie milczący oddech,
cierpiące słowo, mgła,
która łasi się do moich nagich kolan.
Jutro obudzimy się
po drugiej stronie samotności -
tam, gdzie płoną lasy, gdzie wolność
staje się udręką.
Usiłowałam przyznać się do życia,
którego nie popełniłam.
Los jednak, ten nieuleczalny hipochondryk,
zapragnął skazać mnie
na dożywotnią pamięć.
Poza barykadami wspomnień
wtóruje mi łaska, zaprzęgnięta do nieba;
gdzieś w środku
zderzają się wytrawne łzy,
jakich nigdy nie zrozumiem.
Nie umiem śnić tak, aby klękała
przede mną ziemia.
Nie śmiem patrzeć tak, żeby niebo
odeszło na zawsze w nieznane.