gdy wkładałem zimowe pepegi
i szybciutko biegłem do kolegi,
na czymkolwiek tylko się dało
z górki po śniegi się zjeżdżało
i nam ciągle tego było mało,mało.
No a wiosną gdy się zieleniły łąki
zrywało się stokrotki i dzwonki,
potem cudny wianuszek zaplatało
i na główkę dziewczyny zakładało.
Byłem taki trochę nieokrzesany,dziki,
i uwielbiałem ciągnąć Ją za kucyki.
Lecz gdy nadeszła piękna jesień,
no powiedzmy że był to wrzesień,
spadały z drzew żołędzie,kasztany,
świat był cudny jak namalowany.
Chociaż nie mieliśmy co dziś kasy
to najmilej wspominamy tamte czasy.
Dzisiaj ten i tamten świat,to dwa światy,
lecz na łączce rosną takie same kwiaty,
nie jestem już taki nieokiełznany i dziki,
nie ciągnę już mej pani żonki za kucyki,
Chociaż szron pokrył już moje skronie
do do tamtej panienki miłość nadal płonie.
Teraz tylko spacer w parku i ławeczka,
lecz obok ciągle ta sama panieneczka.
Niech mi mówią żem sentymentalny dziad,
lecz mi bardzo brak młodzieńczych lat.

















