Urojone tam widzenia nie od nieba lecz brzydoty serc skruszonych żołnierskie dusze&#8230;<br />
Cisza nabrzmiewa się wkoło tych pustych pól niby Westerplatte<br />
Chorągwie błotne wycieńczone dzieła rąk ludzkich powietrze splugawione jesiennym marszem i w oknie wstrzelone palne zwłoki sterczące rany&#8230;<br />
Pułapka za rogiem się bełci wpleciony dziś zapach śmierci i postrach kosmo &#8211; patrioty&#8230;<br />
Napięte to czasy chwiejne losy we krwi przelanej na stosy&#8230;<br />
Z braku skrawka zieleni i słońca szara flaga na szczycie huragan armat dziś strąca&#8230;<br />
Przybite zaszczytne mundury wiatr hołubi się czerwienią od kolców więziennych<br />
Spluty krzyż pod ziemią skutki deszczowych tych chwil&#8230;<br />
Najwyżsi kapłani o trupięcych twarzach zbrodniarzy strudzonym krzykiem litości<br />
Widok już nie przeraża przechodnia który chwyta się płonącego kija&#8230;<br />
Gęste żwawo przemierzające żelazne tłumy kajdany niewinnych oślepiają ściekająco po nich jasną jak księżyc krwią&#8230;<br />
Świat brzemienny sieje kominne wieści to już triumfem nieżyjących się mieni<br />
Idźcie &#8222;wybrani Pana&#8221; między prawdy lękiem po kładce bezpiecznej do piekielnego raju[&#8230;]<br />