niechlubnym dźwiękiem w krwawo zabarwionym
niebieskim niebie.
Jesteś szklanym drzewem,
które wyrasta z wnętrza świateł.
Pod twoją nieobecność pałace
nadal pogrążają się w ciemności.
Kolejny poranek Boga hałasuje za oknami,
i nagle zaczynam pragnąć dnia,
gdy echo smutnej trąby wypełnia powietrze.
Jesteś pod powierzchnią wody,
w duszącym milczeniu.
W obcych domach spoczywa twoje obce imię.
Znasz swoje pragnienie.
Tak jak wtedy, gdy powietrze jest wydmuchiwane
w puzon,
a z tłoków wydobywa się przeszywający dźwięk.
















