Charyzmaty z popiołu mego początku zstępują<br />
Rozdarta nadzieja rozwlekłe goi rany<br />
Poszlaki całuńskie w moim sercu to pejzaż zlęknionych dni<br />
Spalona kurtyna życia wyziębłe myśli padają na kolana<br />
Okrutne z natury życie zbacza z drogi wolności&#8230;<br />
Złośliwy los gra dla nas piękną melodię na skrzypcach bez strun<br />
Sędziwa utrata chwil waszą porażką&#8230;<br />
Kępi woda snu wyłania się wyspa pęknięta pośród lądu fałszywych proroków<br />
Trzeba nam uwieńczyć zło dziełem Zbawienia wpóki czas[&#8230;]<br />
Dyszy mogiła rąk ludzkich krzyki moje głuche dla innych<br />
Kręta kamienna ścieżka prowadzi mnie na niski szczyt<br />
Skąd zejście znów po smutnej plaży o zachodzie słońca<br />
A pomiędzy gałęzie wkradnięte krople wrzosu<br />
Cichość bliska mgła piękna porywista<br />
I świat gęstych zmęczonych marzeń&#8230;<br />
Płynie tam statek tylko nim uciec mogę<br />
Lecz fala losu przesłania mi ostatnią nieopodal nadzieję&#8230;<br />
Dom martwy za życia tu na ziemii<br />
W mych odruchach urywki gradu ciosów przeklętych<br />
Ty nic nie czujesz ja cierpię ból srodze&#8230;<br />
Tyś jak lód a jam w piekielnej śrzeżodze[&#8230;]<br />
Kwili serce me i chwieje się życie powoli&#8230;<br />
Nie wszystek jednak wygasła jeszcze ostatnia arkadyjska nadzieja[&#8230;]