Natenczas zawieruszone me zmysły i gorzkie rozterki na podziw tej nocy<br />
Zejdziesz a jasnością przeobrazi się malownicza ta równina<br />
A jeśliby o niej strudzonym wspomnienia snem zawołaj na granie tych chmur<br />
Tu przez czasy i na serca tajemnic złociste powieki ku zejściu płyną<br />
Od nieba aż po gwiezdnych słabości wygląda osłoda mej drogi<br />
Snuje we dnie a nocą pogrążona myśl trudna i łzy smutku&#8230;[&#8230;]<br />
Cóż w tym życia ominie złem wieczystej przestrogi w duszy tej zakątków<br />
Przez kręte wody i spieszne ścieżki brnę w te nieznane zasługi<br />
Pod osłoną cienia i lekkim podmuchu odkrycia łaski Twej odrzucam&#8230;<br />
Owej zgasłości bądź tam przy słabości mej ocal nań krople bólu i podaj dłoń<br />
Przebyta ta z marzeń i tysięcy słów obarczasz owoce mych snów<br />
Noc zagasa już jak ostatnia tli się iskierka&#8230;[&#8230;]<br />
Jednak w myślach wołasz głośno nieopodal potrzeby i przyszłości mej<br />
Wbrew pragnieniom otwieram oczy widzę niejasność z przeciwka w oddali<br />
Kiedyś tam dotrę&#8230;lecz wten czas po ciężkiej ciemności nocnej ulewie<br />
Czekam na nastepne miłosne marzenie&#8230;[&#8230;]