We swej profesji rzewnej.<br />
Skrzydłem jesieni spływał los,<br />
Na święto Matki Siewnej.<br />
<br />
Po roli ornej,miedzą szła,<br />
Ze Psalmu cichym głosem.<br />
A była zwiewna, jak ta mgła,<br />
Co łzawi ziemi rosę.<br />
<br />
Usiadła w cieniu,w kępie łóz,<br />
By wzrokiem objąć pola.<br />
Gdzie krzew kaliny wielki rósł,<br />
W rzuconych tu ugorach.<br />
<br />
I była smutna-człowiek chce,<br />
Wyprzedać polską ziemię.<br />
Źe nim głupota rządzi żle,<br />
Osiągnie epidemie.<br />
<br />
W Matczynym sercu ludzki głos,<br />
Splamiony interesem.<br />
I zniewolenia widzi los,<br />
Bożka pieniądza-kiesę.<br />
<br />
Wzdycha do Syna w skardze dnia,<br />
Na ludzi się użala.<br />
Człowiek przez życie ino gna,<br />
Na pożądania falach.<br />
<br />
I poszła dalej,w światło dnia,<br />
Gdzie chłop obsiewał pole.<br />
Razem z nim siejąc ,polem szła,<br />
Modląc za jego dolę.<br />
<br />
Józef Bieniecki