Na niej zwiewna sukienka,niczym fala modra.<br />
Płynie ciągle przemiennie,pomiędzy brzegami,<br />
Rzuca oddechem bryzy,szeptając z trzcinami.<br />
<br />
Rękę czasem podaje,znowu z nią ucieka,<br />
Zmienna ,często gwałtowna,płochliwa jak rzeka.<br />
Nie znasz chwili i czasu,czy tak ,czy nie powie,<br />
Ja ją i tak kocham ,modlę o jej zdrowie.<br />
<br />
A rusałki zazdrosne rozdmuchały włosy,<br />
One złote bez słońca,jak przeniczne kłosy.<br />
Biegniesz piękna po łące,a gdzie stopa stanie,<br />
Zakochany całuje swe pierwsze kochanie.<br />
<br />
Atłasowe trzewiczki, w szmaragdu odcieni,<br />
Pełne rosy szafirów od trawy zieleni.<br />
Piękny kwiecie się kłaniasz,boś piękna jak one,<br />
Oczy pięknem zasłaniasz,oczy uwiedzione.<br />
<br />
Słońce w drodze zastygło od samego ranka<br />
Przy twym pięknie szlachetnym,bo jesteś Słowianka,<br />
A błękitne twe oczy,jak nieba otchłanie,<br />
Chociaż ze mną się droczysz,na twe zawołanie.<br />
<br />
W obłąkanej miłości ja zostaję ,ino,<br />
Na kolanach chcę prosić,być moją dziewczyną.<br />
Jako kwiaty tej łąki,ja ciebie uniosę,<br />
Ino rzeknij,ja jestem,tylko rzeknij-proszę.<br />
<br />
Józef Bieniecki