Chmurą dziś pogłaskany-złośliwie i gniewnie.<br />
Czym ja Panie zasłużył,czy niebo sprzysięgło?<br />
Takim nieba obrazem przeciw mnie wyległo?<br />
<br />
Myśli wczesnego ranka,jako skarga sroga,<br />
Smaga zimnem i deszczem Niebieskiego Boga.<br />
Liściem straszy zranionym,jak starością człeka,<br />
I niechciane z przeszłości boleści wywleka.<br />
I czym dalej tym gorzej.Tu kałuża,błoto,<br />
Chce się wyć człowiekowi,wyć z wielką ochotą,<br />
W piekło przekleństw uderzyć,sponiewierać zda się,<br />
Nie spoglądaj przed siebie,nie oglądaj za się.<br />
Niebo ciągiem pochmurne,myśli,samo zdrowie,<br />
I powodzie myślami,przeżycia hiobowe,<br />
I to z samego rana.<br />
<br />
Odyniec raniony podwija ogony,<br />
Ostatkiem sił woli,w skraj lasu spłoszony,<br />
Widzi nagle swój koniec.Był strach przed zabiciem,<br />
A teraz z konieczności zawalczy o życie.<br />
<br />
Deszczu ciągłe batogi,niebo bez litości,<br />
Pluje ciągłe przekleństwa,za me ,ludzkie złości,<br />
Potykając o kamień,w błoto nagle szurnął,<br />
Kątem oka w kałuży ujrzał twarz pochmurną,<br />
W poszarpanych kędziorach.Nadziei tchło śladem,<br />
Choć patrzało promykiem jesiennym,choć bladym.<br />
<br />
Myśl spłynęła z kałuży,po niebie,skąd jeszcze,<br />
Jesień roni łezkami,rozsiewa wciąż deszczem.<br />
Słońca promień bledziutki,choć marniutki spadał,<br />
Jak płochliwe dziewczątko,przysiadał,to skradał,<br />
W świadomości zakwitło,choć świat zionął pluchą,<br />
Było mała iskierką-iskierki otuchą.<br />
<br />
Innym okiem spojrzałem,potrzeba tak mało,<br />
By z jesienią człowieka serce nie płakało.<br />
W beznadziei pogody,przyszłość skrada blada,<br />
Gdzieś w czeluściach jescestwa wątpliwość odkłada,<br />
Wypluwając w pogodzie swe bóle i żale,<br />
Takie życie obłudne-niegrożne szakale.<br />
<br />
Józef Bieniecki