Otula łąki obwoluty kirem.<br />
I nieruchoma, jako piasku fala,<br />
Nie ,nie wylała żadnych głosów lirę.<br />
<br />
Smutna ,bezgłośna,jak kosmosu głębia,<br />
W przepaściach wiecznych nie zdąża do końca.<br />
Gdy się wiekami z wiecznością zazębia,<br />
W nieskończoności oddala od słońca.<br />
<br />
W przepaściach leśnych,za dnia kryta mrokiem,<br />
Czas nocy wokół stokrotnie zniewalał.<br />
Nocy ciemnością ,niewidzącym okiem,<br />
Jakby na wieki nocami pokalał.<br />
<br />
Gubi się w myślach,oko nie wykole,<br />
Czy na krawędzi bezdenne przepaście.<br />
Czy w łące stanę,a może na pole,<br />
Rzucone skrajem jeżyny i chaszcze.<br />
<br />
Mrokami trumny skryta potylica,<br />
Skrzydłami nocy okrywa bezwiednie.<br />
Z złowieszczą ciszą stapia okolica,<br />
Złowrogie szepta w ucho przepowiednie.<br />
<br />
I kłuje w oczy, w uszach grzechem szumi,<br />
Nie da rozpoznać gdzie koniec ,początek.<br />
Bo tylko ona okłamywać umie,<br />
I tylko nocy narzuca porządek.<br />
<br />
Józef Bieniecki