Z wierchów smrekowym rzuca cieniem,<br />
Białe wapienne przykucły olbrzymy,<br />
W iglaste szczyty rzucając spojrzenie.<br />
<br />
Bogata gamą igra na promieniach,<br />
Tęczą kolorów ożywia łzy ranka.<br />
Płynie promieniem i ustami muska,<br />
Jak urokliwym uściskiem kochanka.<br />
Wróżą pogodę, rosy pełne złota,<br />
Kryształu krople,pozostałość nocy.<br />
Z hali odległej drży beczenie owiec,<br />
Widzące wszystko przyrody Prorocy.<br />
<br />
Z wierchów w doliny tchnienie nocy spływa,<br />
Oddechem rzeżkim, pobudza do życia.<br />
Krzyczy radością,blaskami młodości,<br />
Nadzieję rodząc sens naszego bycia.<br />
Słonko toczące po niebie wysoko,<br />
Z cienia niewoli wyzwala doliny,<br />
Światło w nadmiarze chce im ofiarować,<br />
Na hale, Tater wyżyny.<br />
<br />
Wody potoka światłem ożywione,<br />
Nocy zmywają nobliwe wspomnienia.<br />
Srebrzyście perlą burzliwie przeszkody,<br />
Każde szemranie objawem westchnienia.<br />
<br />
Józef Bieniecki