Ubierając zarośla w czary i poczwary.<br />
Wczesną wiosną w goliżnie sterczących<br />
szkieletów,<br />
Biją w niebo gałęzie, piszczele bagnetów.<br />
<br />
Mgły wieczornym całunem,od ziemi oparem,<br />
Snuły węże okrutne podsycane żarem.<br />
Jakby piekieł otchłanie czeluście otwarły,<br />
I piekielnie nachalne złem ku ziemi parły.<br />
<br />
Zawstydzone zza lasu,promienie skrzydlate,<br />
Księżyc ,pieści po sadach korony kosmate,<br />
Które diablim porożem, w gałęziach iglaste,<br />
Chciały lampę pochwycić,sięgały palczaste.<br />
<br />
Snuły nocy opowieść w nekropolii sadu,<br />
W ciemnej nocy prześwitach ładu i nieładu.<br />
Wyzute z sumienia sino-blado ,trupio,<br />
Które z resztek pozorów wsze diabliki łupią.<br />
<br />
Księżyc wisi wysoko-w rzędach równoległych,<br />
Stały wojska szeregi- w apelu poległych,<br />
Pochodnią oświetlone,bez mrugnięcia ,skazy.<br />
Nie kreśliły złudzenia i nocnych miraży.<br />
<br />
Oko nocy przymknowszy,-pochmurnym<br />
zwiastunem,<br />
Ciągnął warkocz pierzasty,z kudłatym ogonem.<br />
A na ziemi rozpostarł czarne wronie skrzydła,<br />
Aby z krzaków ,opłotków ,kukały mamidła.<br />
<br />
Józef Bieniecki