fb

Czy na pewno chcesz usunąć swoje konto?

Usunąć użytkownika z listy znajomych?

Czy usunąć zaznaczone wiadomości z kosza?

Czy chcesz usunąć ten utwór?

informacje o użytkowniku

lucjan1949

Dołączył:2009-06-17 08:24:46

Miasto:brak

Wiek:brak

zainteresowania

poezja,polityka.

kilka słów o mnie

piszę 12 lat-mam 60 lat

statystyki utworu

Średnia ocen: 0

Głosów: 0

Komentarzy: 4

statistics
A A A

0

Pierwsza spowiedż.utwór dnia

Autor:lucjan1949komentarz Kategoria:Inne Dodano:2010-02-15 01:05:35Czytano:592 razy
Głosów: 0
Jendruś huncfot, jak tu każde inne dziecko,<br />
Czas spędzał na ulicy, nad niewielką rzeczką,<br />
Jak dzisiejszy ma spędzić? W samotności dumał,<br />
Póki z kumlem z podwórka się w końcu nie skumał.<br />
Jędrek urwis i bencwał, znała go ulica,<br />
Z czasem nie przesadzając, cała okolica.<br />
Co pomyślał - uczynił, aby było śmiesznie,<br />
W miejsce powracał &quot;zbrodni&quot; i było pociesznie.<br />
<br />
W miasteczku chociaż wielu miało takie sprawy,<br />
Nie wiodło się szczęśliwie, bez Jędrusia wprawy.<br />
Brali lanie skrzywdzonych lub rodziców baty,<br />
Kazały przypominać, że jeszcze dzieciaty.<br />
<br />
Z Jędrkiem jest inaczej, więc hulał do woli,<br />
Bez nutki wątpliwości i cienia pokory.<br />
<br />
Pierwsza przyszła Komunia, ta pierwsza dla dziecka,<br />
Kończyły się zabawy, ulica i rzeczka.<br />
Nauki w szkole przybyło, koledzy sąsiedzi,<br />
Gotowali do Pierwszej i Świętej Spowiedzi,<br />
Ksiądz proboszcz orzekł także: znam różnych huncfotów,<br />
Aby przy spowiedzi, nie mieli kłopotów,<br />
Niech na kartce spisują wszystkie bezeceństwa,<br />
I złodziejskie przekręty, krzywdy i przekleństwa.<br />
<br />
Jędruś także usłuchał, jak ksiądz proboszcz kazał,<br />
Wziąwszy kawał kartki, grzechy swe wymazał.<br />
I w dniu wyznaczonym, z duszą na ramieniu,<br />
Poszedł grzechów się wyzbyć, o różnym imieniu.<br />
Wziąwszy kartkę z grzechami, sumienie z bagażem,<br />
U konfesjonała stanął. Potem przed ołtarzem.<br />
Jak czytankę odczytał, bił w piersiątka zdrowo,<br />
Ciesząc szczerze poprawą i duszy odnową.<br />
Wyzbywszy się z serca cierniów, wątpliwości,<br />
Życia młode zapędy, dziecięce podłości.<br />
<br />
Ledwie bramę przekroczył, już stanął przy płocie,<br />
Nowe serce zadrżało w niedawnym huncfocie.<br />
I napisał cegiełką: &amp;#8222;dorośli kazali<br />
By Icka &amp;#8211; golibrodę po dupie kopali&amp;#8221;.<br />
<br />
Pędząc dalej w podskokach, natknął na piekarza,<br />
Który pierwsze potrzeby codziennie rozmnaża.<br />
Grube łapsko chwyciło, te wąsiaste licho,<br />
Szepło w uszko: Jędrusiu, bądź cicho, a cicho.<br />
Wciągnęło w korytarzyk, zciągnęło porcięta,<br />
I cięła dupsko paskiem, mściwa i przeklęta.<br />
Wbijaj w pączki Jędrusiu, wbijaj gwózdki, zatem,<br />
Jak każdy dupcię przetnę, będę twoim katem.<br />
I ciął równo, a jemu, ciągle się zdawało,<br />
Że w pączku każdy jeden, w kilka rozmnażało.<br />
Kiedy wciągnął już spodnie, do dom szedł okrakiem,<br />
Boczną wprawdzie już drogą, nowym wszakże szlakiem,<br />
Myślał jednak o laniu, myśl zaś rozogniona,<br />
Nie baczyła już na nic. Wpadł w Icka ramiona.<br />
I niósł Jędrusia w kantor, aż za dwoje uszy,<br />
Jędruś myślał potulnie, że dupy nie ruszy.<br />
Mylił się wielce zatem. Poniżej ogona,<br />
Golibroda lał równo gdzie część rozogniona,<br />
Była pączkom podobna. A lał równo sznurem,<br />
Za te obrazy różne, pisane pod murem.<br />
Gównem walaną klamkę, zerwaną reklamę,<br />
I wylane paskudztwa na posesji bramę.<br />
Niósł się zatem w trzy pędy, a myśl zniewolona,<br />
Była nie gdzie głowa, a koniec ogona.<br />
I tak w łapska wpadł szewca, trzy kroki na rogu,<br />
Stał szewc Jasiek, zwany Sznurówką, na stopniach i progu.<br />
Ręką jedną za żakiet, uniósłszy ku górze,<br />
Ujrzał oczy ponure, jak w burzowej chmurze,<br />
Nie ujrzawszy piorunów, lecz w treści ogona,<br />
Rózga biła piekąca, jak ognie pioruna.<br />
Masz niecnoto, dosięgły zadane pokuty,<br />
Za te farby wylane na klientów buty.<br />
Już teraz nie pamiętał, czy na głowie siadał,<br />
Czy tym tyłkiem grzechy wszystkim opowiadał.<br />
<br />
Żyd Jokiel, przed sklep wyszedł i spoglądał w niebo,<br />
Jakby w ono spoglądał za ducha potrzebą.<br />
Niby ludzi nie widział, zmyłka była złudna,<br />
I uknuta już wcześniej, niezwykle obłudna.<br />
Wiedział, że iść będzie, i tędy iść musi,<br />
Choćby tylko dlatego, że do mamy, Lusi.<br />
Wypatrując nabożnie, łypał jednym okiem,<br />
A widok w onym oku, miał obraz szerokim.<br />
<br />
Jędrek zbity, ponury, w opłakanym stanie,<br />
Nie spodziewał się pewnie, że kolejne lanie,<br />
Jest w zasięgu ręki. Ta ująwszy rączkę,<br />
Miała w drugiej już pasek, zakończony w sprzączkę.<br />
Od pasa w dół lała, taka każda sprzączka<br />
Odciskała na tyłku i nogach obrączkę.<br />
Żyd nie tłumaczył za co. Jędrek już puszczony,<br />
Czuł przez Boga i ludzi całkiem opuszczony.<br />
Już biec nie potrafił. Wiedział za co lanie,<br />
Zostało wymierzone na Żyda kolanie.<br />
<br />
Chodził na zakupy, w spodniach, z trocinami,<br />
Sypał w beczkę z kapustą, no i ogórkami.<br />
O ile tym drugim specjalnie nie szkodził,<br />
Pluł na nie niemiło lub z myszą przychodził.<br />
<br />
Tu za miastem, uklęknął na polu, na między,<br />
Żałośnie przemyśliwał, którzy to są szpiedzy.<br />
Tajemnicy spowiedzi. Pewnie ksiądz spowiednik,<br />
Dał pokuty za grzechy drugi odpowiednik.<br />
Myślał zatem z przekąsem, gdy już wydobrzeję,<br />
Dam ja księżom, dam wycisk, niechże dobrodzieje,<br />
Mają za oną zdradę,niechaj zdrajcy znają,<br />
Smak grzechu, pokuty, jeśli z nią igrają.<br />
<br />
Podniósłszy obolały, dotarłszy do domu,<br />
Spada niespodzianie, nań na sposób gromu,<br />
Ostrożny, a bolesny matczyny szturchaniec,<br />
Choć minkę miał niewinną, nie jako skazaniec.<br />
Znów matka razem z babką ręcznikami prali,<br />
Jakby wszystko wiedzieli i Boga nie bali.<br />
Ty gałganie, niecnoto brak ci ojca ręki,<br />
Niechaj cię pokrzywdzonych nie ominą męki.<br />
Musieli w końcu przestać. I ujrzał na stole,<br />
Kartkę wcześniej bazgraną, zdrajcę swą i dolę.<br />
Zrozumiał już wszystko, z kumplami gawędził,<br />
Przy kościele i pewnie grzechy ktoś mu zwędził.<br />
Po kolei obnosząc, trafił doń do domu,<br />
Prosząc, aby dana była po kryjomu.<br />
Nie dowiedział się teraz, ani również potem,<br />
Kto światu objawił w nim taką niecnotę.<br />
Od dzisiaj był ostrożny. Spowiedź jednak dała,<br />
Że w nim rogata dusza w końcu spokorniała.<br />
<br />
Józef Bieniecki
znaczek info

Aby dodać komentarz musisz się zalogować.


znaczek info

Brak komentarzy.

Ważne: nasze strony wykorzystują pliki cookies.

Bez tych plików serwis nie będzie działał poprawnie. W każdej chwili, w programie służącym do obsługi internetu, można zmienić ustawienia dotyczące cookies. Korzystanie z naszego serwisu bez zmiany ustawień oznacza, że będą one zapisane w pamięci urządzenia. Więcej informacji w Polityce prywatności.

Zapoznałem się z informacją