Pory roku &#8211; Spojrzenie na lato<br />
<br />
Swoją kolej ma lato, więc też zawitało,<br />
Po roślinkach to widać, wzrastać im kazało,<br />
W pszenicy która w żółć wpada, czerwieni się, złoci,<br />
Żyta w kolorze rosy, gdy się rankiem poci,<br />
Letnim kwiatem prSłucham chętnie brzeziny gdy konarem skrzypie,<br />
Pierwsze pączki podglądam na majowej lipie.<br />
Kwiaty w bieli niewinnej, w oszronionym sadzie,<br />
Skradające listowie,pączki w winogradzie.<br />
<br />
Nowe jodeł przyrosty w majowej nadziei,<br />
I zwycięstwo wierzących ,maja dobrodziei.<br />
Gdy skowronkiem nad polem pieśniami <br />
wylata,<br />
Człowiek kocha miłością ,na granicy świata.<br />
<br />
Szemram razem z strumykiem na leśnym<br />
pustkowiu,<br />
I podglądam ciemności,na księżyca nowiu.<br />
U wezgłowia jeziora, w sitowie wsłuchany,<br />
We mazurskich jeziorach nocą zakochany.<br />
<br />
Gdzie się Narwia z Bugiem całuje płomiennie,<br />
Płynie ptaków śpiewaniem,odwiecznie i rzewnie.<br />
Pośród młaki bagiennej na majowej rosie,<br />
Czytam wiersze pradawne, o odwiecznym losie.<br />
<br />
Piskląt mowy rozumiem,ojców zatroskanie,<br />
Dziubki ciągle otwarte i głodu wołanie.<br />
Pierwsze loty ,upadki,gdy się z światem kuma,<br />
I zwycięstwa rodziców gdy rozpiera duma.<br />
<br />
Z majowych narodzin umiejętnie czytam,<br />
Z jakiej małpy powstałem-już wiem ,i nie pytam.<br />
Pogodzony z sumieniem,mogę podziękować,<br />
W majowych arcydziełach na co dzień znajdować.<br />
<br />
Józef Bienieckizeplata, błękitne chabrami,<br />
Kąkolem i makiem, na miedzach wykami,<br />
Te wchodzą w zagony, nieporządek wnoszą,<br />
Kiedy przyjdzie czas zbioru w ogień rzucić proszą.<br />
Lato w bogactwie polan i też łąki widać,<br />
Może się każdemu tak z daleka wydać,<br />
Niepozorne, że tylko w zieleni skąpane,<br />
One tymczasem w żółciem, fioletem ubrane,<br />
Czerwienią nie gardzi i niebieskim kwiatem,<br />
Tu rodziny storczyków są budziszka bratem,<br />
Który piękne niebieskie bukiety układa,<br />
Obok szałwii, bluszczyka- babka również rada,<br />
I chabrem łąkowym, koniczyn czerwieni,<br />
Pachnąca macierzanką, naparstnica mieni,<br />
Wszystkie te kolory trawy ubierają,<br />
Razem bogactwo tworzą, urody dodają,<br />
A nad tym wszystkim, jak w wielkiej paradzie,<br />
Muzyki wszelkie słychać, to granie owadzie,<br />
Te w trawie skrzypki stroją, pięknie wygrywają,<br />
W powietrzu i na kwiatach, wcale nie odstają,<br />
Trzmiel, pszczoła, podobne tonami,<br />
Jak trąby, wyżej ważka, przygrywa fletami,<br />
Wiele innych pomniejszych, już tutaj nie wspomnę,<br />
Niepodobne wyliczać, bo mnóstwo ogromne,<br />
Nad nimi z góry, król muzyki, śpiewu,<br />
Skowronek, dość często skorawy do gniewu,<br />
Pionowo, na dół , jak jastrząb pikuje,<br />
Lub szybowcem płynie, terenu pilnuje.<br />
W czasie tego czuwania wyśpiewuje nutki,<br />
Wroga straszy, z czasu robiąc krótki.<br />
<br />
Kiedy słońce w południe, znajdzie się w zenicie,<br />
Wszystko jakby zamiera, inaczej niż w świcie,<br />
Przycicha, krótko drzemie, by znów rozbudzone,<br />
Chwalić Boga, że było przez Niego stworzone,<br />
W takim dniu życie toczy się rytmem podwójnym,<br />
W końcu kończy dzień piękny, jasny i bezchmurny,<br />
Daje upust zmęczeniu.<br />
Już w oddali widać słonko zachodzące,<br />
Jakby nie chciało odejść, po niebie brodzące,<br />
Czepia się lasu, wierzchołków promieniem,<br />
Życie bierze odchodząc, pozostawia cieniem.<br />
Nim to jednak nastąpi, omiata blaskami,<br />
Robi tysiące złoceń, między gałęziami,<br />
Przez nie patrząc na niebo, na ciemnym błękicie,<br />
Rozchwiane widać liście, drganie, ciągłe życie,<br />
Dębu, wiązu, klonu, urodziwej brzozy,<br />
Pojedyncze wierzby, gdzie ptaki na łozy,<br />
Prowadzą z sobą swary, zawzięcie się kłócą,<br />
Inne nutki swe grają, końcem dnia się smucą,<br />
Wśród traw w polu, przepiórka, daje okrzyk krótki,<br />
By w końcu z dziećmi ukryć, przed wrogami,<br />
W trawie dużej lub liści, zwanych łopianami,<br />
Wiewiórka wśród gałęzi zwinnie się obraca,<br />
Połyskując rudawo niby złota raca,<br />
Dziupla, gałąź, znów dziupla, to znów na dół spada,<br />
Znów do góry, gałąź, do dziupli dopada,<br />
I tak wokoło,<br />
W górze nad drzewami z wiatrem się zmagają,<br />
Ptaki do nocnych gniazdowań zmierzają.<br />
Po koronach drzew i po całym lesie,<br />
Letni wieczorny wiater, polny zapach niesie,<br />
Dojrzałego zboża, siana i kwiecia polnego,<br />
Jakby chciał ukoić do snu wieczornego,<br />
Z zapachem pól, leśne się mieszają,<br />
Dzikiej róży, mchu, paproci i leśnego runa,<br />
Oduża i usypia, anioł &#8211; noc zwiastuna.<br />
Zanim przyjdą ciemności ptaki spać położą,<br />
Cienie jednego drzewa, w całość lasu złożą,<br />
Półcienie rządzą lasem, w przedsionku ciemności,<br />
Wszystko powoli cichnie, zmęczon dniem radości!<br />
<br />
Nowy w niebo wkracza, właściciel przestworzy,<br />
Skłon srebrem jaśni, a na ziemi tworzy,<br />
Różne znaki i kształty, przestrachem serwuje,<br />
W innych wzruszenie, patos, miłość prowokuje.<br />
Tym światłem, nocne życie lasu pobudzone,<br />
Inne wprawdzie, lecz życie, dla nocy stworzone,<br />
Towarzyszy hukanie, puszczyka czy sowy,<br />
Niesie ich nocne śpiewy, po lesie, dąbrowy,<br />
Przerywane czasami matek loch, chrząkaniem,<br />
Rykiem jelenia lub lisa szczekaniem,<br />
Nocne życie ucieka, kiedy dzień się budzi,<br />
Wszystko co nocy własność, obawia się ludzi,<br />
I przechodzi w spoczynek.<br />
<br />
<br />
Wczesnym rankiem ptactwo obudzone,<br />
Jako dzieci wesołe, nowonarodzone,<br />
Tworzą ze swego życia znów początek wiosny,<br />
Dlatego każdy ranek dla nich radosny,<br />
I ze śpiewem witają, Bogu tak dziękują,<br />
Za następny dzień życia, pieśniami hołdują.<br />
<br />
Późne lato rozpoznasz, że od wioski niesie,<br />
Kucie kos, które dźwięcznie odbiją po lesie,<br />
Wczesnym rankiem nim uschnie wód poranna rosa,<br />
Pierwsze pokosy kosi pracowita kosa,<br />
Przed południem i za dnia, gdy zdatna pogoda,<br />
Wiozą chłopskie furmanki tam gdzie ich zagroda,<br />
Płody ziemi, co Bóg dał tego roku hojnie,<br />
A ich ręce w mordęce urobiły znojne.<br />
<br />
<br />
Pory roku &#8211; Kwiaty lata<br />
<br />
Czerwcem lato zawita i wzbogaci kwiecie,<br />
Las i łąki w najpiękniejsze w świecie,<br />
Bo tym kwieciem są polskie, kwiaty wszelkie zioła,<br />
Każdy z nich w tym języku coś do siebie woła.<br />
I podkreśla urodę, tej Ojczystej ziemi,<br />
Jeden dom i rodzinę, skarbami wszystkimi.<br />
Oto pola koniczyn, z wiosną siane, nowe,<br />
Tworzą w swoich kolorach, barwy narodowe.<br />
To lucerna się żółci. Pomiędzy zbożami,<br />
Chabry w błękitne płatki, mrugają oczkami,<br />
Makom ślą swoje perski, które wraz z kąkolem,<br />
Poczerwienił łan zboża, rozrastając polem.<br />
Między lasem, a polem, w dużym zakrzaczeniu,<br />
Trochę w słońcu, w większości lesistego cieniu,<br />
Powój polny wraz z groszkiem, podąża po krzakach,<br />
Wisi zgrabnie w tarninie, jak niby na hakach.<br />
Dziewięciosił przykucnie i korony kwiatem,<br />
W słońce hardo wpatrzony, wespół z swoim bratem,<br />
Pewny siebie, bo kolcem piękna swego broni,<br />
Oprócz tego i prawem, które prawnie chroni,<br />
Wśród lasu, na polanie, kwiatem, który górą,<br />
Naparstnicy kolonia, pokryta purpurą,<br />
Piękne grona kielichów, których tu tak wiele,<br />
Odwiedzają gromadnie przyjaciele &#8211; trzmiele.<br />
<br />
Zaś obrzeżą przyleśne, piaskiem wyłysiałe,<br />
Rozchodnikiem plecione, są łysiny całe.<br />
<br />
Rzednie las, mchem porosłe tu całe podłoże,<br />
Wrzosów wielkie wysepki, niby polem zboże,<br />
Wśród kwiecia ich kłosów, ciągle się ugania,<br />
Owadów wielka mnogość smakosz &#8211; miodobrania.<br />
<br />
<br />
Pory roku &#8211; Spojrzenie na jesień<br />
<br />
Zmęczone jakby, kończącym się latem,<br />
Kładą się liściem, usychają kwiatem,<br />
Złoconym pięknem, ubierają liście,<br />
Czerwienią, żółcią, wilgocią się szkliście,<br />
Purpurą, w różne ubierają wzory,<br />
Tworzą na ziemi, upiększając bory,<br />
Kolcem kasztanów, czerwienią się główki,<br />
Z białawą plamką, niby Boże Krówki,<br />
Dąb swe owoce też rozsiewa wszędzie,<br />
W szarych czapeczkach, to właśnie żołędzie,<br />
Leszczyny, jarząb, owoce buczyny,<br />
Tworzą na drzewach, ziemi, magazyny,<br />
Które dla zwierząt we dnie i wieczory,<br />
Są w lesie sklepem, jak na wsi komory.<br />
<br />
Po sennych polach srebrną nicią wzlata,<br />
Ostatnią przędzą, pajęczego lata,<br />
Od dawien dawna, zwane babim latem,<br />
Są dla tej ziemi jej ostatnim kwiatem,<br />
Które przyciąga każdego spojrzenie,<br />
I przypomina, że polskie jesienie,<br />
Zwane złotymi nie kończą nim życie,<br />
Ale są przejściem, do ranka, o świcie.<br />
<br />
Kartoflisk pola, orane tamtędy,<br />
Tutaj koszone, badyle, ich pędy,<br />
Złożone, potem palone ich kupki,<br />
Niosą do góry dymu gęste słupki,<br />
Kopiącym mówią o dobrej pogodzie,<br />
Pięknym poranku, o pięknym zachodzie,<br />
Czasem zaś wiater, leciutkim swym chuchem,<br />
Snuje po ziemi niosąc swym podmuchem,<br />
Zapachy ziemi, palonej zieleni,<br />
Wspomina wszystkim o późnej jesieni.<br />
Zapach pieczonych w ogniskach ziemniaków,<br />
Też do jesieni należy zapachów,<br />
To ze wsi dzieci, pasąc na ścierniskach,<br />
Jedzą ze smakiem, siedząc przy ogniskach.<br />
<br />
Na mokrych łąkach, gdzie się kończą sady,<br />
Boćków klekoty, rodzinne narady,<br />
Któryś podskoczy, inne znów lądują,<br />
Są w ciągłym ruchu, sił swoich próbują,<br />
Przed długim lotem gdzie będą zimować,<br />
Teraz wciąż ćwiczą by szyków nie psować,<br />
Te ich powroty, duże ich ilości,<br />
Mówią o ziemi, ciągłej jej czystości,<br />
Są ich oazą, cieszą gościnnością,<br />
Każde powroty wiosenną radością.<br />
<br />
Tam zaś u góry, ku dzieci uciesze,<br />
Płyną kluczami gęsi całe rzesze,<br />
Rzędy żurawi, płyną hen po niebie,<br />
Równo jak liście jesiona na drzewie,<br />
Jedne śpiewają równo, swym krakaniem,<br />
Drugie na zmiany króciutkim gęganiem,<br />
Z krótkich tych pieśni można wywnioskować,<br />
Że chcą pozostać, lecz muszą żeglować,<br />
Pieśni żałosne, jak i smutna pora,<br />
Smutkiem powiewa, poddanie, pokora.<br />
<br />
Już często rankiem, po polach się ścieli,<br />
Szroni przyrodę, śnieżynkami bieli,<br />
I dzień jest krótki i często szarugą,<br />
Z krótkiej i letniej, zrobi nockę długą,<br />
Jest coś w jesieni, choć pokryta złotem,<br />
Coś wciąż smutnego, związane z odlotem,<br />
Lecz patrząc na nią, nadziei oczami,<br />
Coś się wywiąże, między nią, a nami,<br />
Bo chociaż smutne bywają odejścia,<br />
Nie do powtórzeń każde wiosny wzejścia,<br />
I słonko dziennie w zachodzie zapada,<br />
Gdy znowu wzejdzie, każda dusza rada.<br />
<br />
Tam w gęstym lesie, kolorowe liście,<br />
Chociaż przymglone, żółcią się złociście,<br />
I we tle lasu zielonej jedliny,<br />
Słońcem mrugają wiekowej buczyny,<br />
Im też spoczynek od czasu należy,<br />
Jak człowiekowi, kiedy nocą leży,<br />
Zimową porą, pomaż znów o wiośnie,<br />
Zaraz też wróci, będzie znów radośnie.<br />
<br />
Józef Bieniecki