Błądzi jutrzenką we bladym świcie.<br />
I koralowym białym warkoczem,<br />
Osiadł na grzbiecie i gołym szczycie.<br />
<br />
Skry rozsypawszy na śnieżne smreki,<br />
U dębowego usiadł pagórka.<br />
W kolistym łuku ścienionej rzeki,<br />
Jakby zawisła nań z nieba chmurka.<br />
<br />
Toczyła wody poniekąd senna,<br />
Lodem okuta przy śnieżnym brzegu.<br />
Wspomnieniem nocy ciągle brzemienna,<br />
Nie przyśpieszyła nic, a nic biegu.<br />
<br />
Olch pióropusze, jałowców kity,<br />
Za muru śniegu skrywały wałem.<br />
A ponad nimi szalem spowity,<br />
Jodeł dzid z dołu ino widziałem.<br />
<br />
Półmrok się mieszał ze mgły welonem,<br />
Uśpiony zimą w szalonej rzece.<br />
Jakby nurt spinał mgielnym kokonem,<br />
Pod którą rzeka senna w przesiece.<br />
<br />
Na rannym słonku promieniem siada,<br />
I nim zakwitnie w zenicie złotym.<br />
Moc brylantowych baśni układa,<br />
Na akwareli-w tą i z powrotem.<br />
<br />
Józef Bieniecki