U Kazalnicy stóp poczęta frontu,<br />
Wąskim wąwozem zwanymi Kotłami,<br />
Sięga, pod grań Giewontu.<br />
<br />
Toczy łożyskiem potokowe wody,<br />
Kłębią się, burzą, wśród stróg kamiennych,<br />
Warkoczem piany głazy omiatają<br />
Kotłują w nurtach zmiennych,<br />
W żyle potoku, stojące kaskady,<br />
Stoją przeszkodą, rozszalałym nurtom,<br />
To znów prześliczne pośród wodospady,<br />
Z rozwartą paszczą &#8211; jak otwartą furtą.<br />
<br />
W pięknej scenerii, wiecznie żywej wody,<br />
Gdzieś nad głowami flotyle chmur płyną,<br />
Dęte wiatrami, pchane białe żagle,<br />
W błękitnej dali, oceanu giną,<br />
Tutaj na dole, powietrze w bezruchu,<br />
Czyste i ostre, barwy krystalicznej,<br />
Od gór dalekich niesie się z poszumem,<br />
Gędżby tajnej, żywicznej.<br />
<br />
Piękne siedlisko buka i jedliny,<br />
W górnej granicy las- limby skupiska,<br />
Spływa nad potok, krzak kosodrzewiny,<br />
Chociaż dla niego ta wysokość niska.<br />
<br />
Zaś u podnóża, granitowej ciszy,<br />
Serce i myśli człowiek własne słyszy,<br />
W kropelkach szumu, cichego strumyka,<br />
Jak gdyby w wieczność, myśl każdą zamyka.<br />
<br />
Józef Bieniecki