Miejsca widne minąwszy, w niektórych namolna.<br />
Niby demon ciemności, darząc czarcim skrzydłem,<br />
Dla jednych spoczynkiem, a dla drugich widmem.<br />
Z lasu, gęstej ciemnicy, błyskały ogarki,<br />
Nieba zachód znaczący, prześwitały szparki.<br />
Oczy w końcu zamknąwszy, dały nocy pole,<br />
Z wolą Bożą zgodziły, uznając pokorę.<br />
Snuła się skrajem, lękając przestrzeni,<br />
Dogadawszy się w lesie, w jodłowej zieleni.<br />
Na konarach dąbczaków jeszcze się ślizgała,<br />
Jakby golizn jesieni wstydziła lub bała.<br />
<br />
Białe rzeki warkocze, owijały głazy,<br />
Mokrym batem zadając, nieustanne razy.<br />
Grzywy wody buchały, głębie wirem znacząc,<br />
Mierzwiąc żwirem powierzchnię, na nurty nie bacząc.<br />
I noc tutaj oblekwszy swego kiru szatę,<br />
Pogodziła się z rzeką, ubrała w poświatę.<br />
Tylko w rzeki zakolach, płycizny pochodnia,<br />
Żółtą łachą złociła, tak w nocy, jak do dnia.<br />
<br />
Ołów nieba obity sukna aksamitem,<br />
Wisiał ciemną zasłoną, chmurami podszytym,<br />
Uczepione firany, jak czarne rumaki,<br />
Niebo pędem mierzyły, czarne nocy ptaki.<br />
Popędzane batami od bieguna zimna,<br />
Przerażona wyglądem, upiorna i dziwna.<br />
<br />
Otulone przestrachem, w płaszczach czarodziei,<br />
Ptaki nocne, zaszyte, czekały nadziei,<br />
Nie polując i nie śpiąc, porażała zmora,<br />
Przeraźliwa do szpiku, ta nocy potwora.<br />
<br />
Obumarłe kikutu, wyniosłe ostrogi,<br />
Stały groźne, sadzami oblepione bogi,<br />
Strasząc niebo i ziemię, liściem obumarłe,<br />
Wściekłe piekieł straszydła, potężne, mocarne.<br />
Wzniosły gołe kostuchy, wyły miłosiernie,<br />
Duchy potępieńcze, skazane piekielnie.<br />
<br />
Po północy, potwory poszemrały cicho,<br />
I wymiotło z lasu, wsze paskudztwo, licho.<br />
Zaś straszydła w jutrzence nad ranem,<br />
Niosły szatę mgły rannej, w biel, poobwieszane.<br />
<br />
Zjawy nocy umknęły, by za lasu drzwiami,<br />
Płynąć armadą statków, łąką, nad polami.<br />
Zajrzeć w ciche opłatki, wra z jesieni chłodem,<br />
Przynieś wczesnym południem na ziemię pogodę.<br />
<br />
Józef Bieniecki