Ze skręconym konarem drzewo z bólu śpiewa.<br />
Ptak ze skrzydłem złamanym, wyrzucony z gniazda,<br />
Odrzucona przez siostry spadająca gwiazda.<br />
<br />
Ból cierpienia na twarzy, wydłubane oko,<br />
Wykrzyczana boleśnie rana wnętrz, głęboko.<br />
Na koślawych kulasach i chromego piętno,<br />
Niepatrzącymi oczy gna myśl beznamiętna.<br />
<br />
Odrzucony przez ludzi, bo myślą nie zdąża,<br />
Paraliżem niewoli, chorego oręża.<br />
Twarz ponura, woskowa, z oczami trupimi,<br />
Rak ogarnął skry życia, mackami długimi.<br />
<br />
Chwila zwątpień ponura, samotni piekiełko,<br />
Na chorej wyobraźni popękane szkiełko.<br />
Myśli chorej utopia zezem w świat spogląda,<br />
I pustynią podąża na garbie wielbłąda.<br />
<br />
Zgięty życiem, chorobą, po drodze utyka,<br />
W nos się śmieje pazerność, nachalna i dzika.<br />
Zbytku kipi kalectwo gdy bieda kuleje,<br />
W todze sędziów od dawna, zbrodnia i złodzieje.<br />
Na krawędzi przepaści stanął i się kiwa,<br />
Świat. Chorzy przywódcy. Głupota sędziwa.<br />
Spadnie albo nie spadnie? Już dawno zasłużył,<br />
By się wiekiem XX więcej nie powtórzył.<br />
<br />
Józef Bieniecki