Świeci iskrą nadziei lub gaśnie obłudna.<br />
Młodym wraca wspomnieniem, by lotem komety,<br />
Gasnąć w ramionach nieba lub drugiej kobiety.<br />
<br />
W parku tulił do siebie, na przyrody łonie,<br />
Jedną myślą i szeptem, pulsowały skronie.<br />
Z kolcem róży na sercu, a pączkiem na dłoni,<br />
Poganiała myśl myślą pędzącą w sto koni.<br />
<br />
Trudno miłość zapomnieć która wczesnym rankiem,<br />
Była zorzą poranną nie tylko kochankiem,<br />
Tchnienie pól rozkwieconych rozbudzony dzwonek,<br />
Zakochany po niebie roznosił skowronek.<br />
<br />
Ranek pełnych nadziei, która często płonna,<br />
Stała zwiewna przez wiater jak mgiełka bezbronna.<br />
Oby znowu zamieszać, rozkochać i ranić.<br />
Balansować w przepaści na granicy granic.<br />
Nęcić złudną nadzieją, truć zdradliwym jadem.<br />
Być zazdrością nieznośną, krzykliwym przykładem.<br />
Pieśnią pól, która cichnie z nastaniem wieczora,<br />
Nie trwa wiecznie, niewinna, gdy przychodzi pora.<br />
Zamyka jej usta.<br />
W jakiej zatem modlitwie mam złożyć dłonie,<br />
Aby ust twoją słodycz, skronia tuż przy skronie,<br />
Żyła dawnym wspomnieniem, sercem jednym biła,<br />
Słowem jednym,, ja kocham, czas nasz powtórzyła?<br />
Przypłyń rzeką nadziei, u tęsknoty brzegu,<br />
Szeptaj wody płomieniem w dalszym jego biegu.<br />
Słówka, miłe, kochane, któryś słuchać chciała,<br />
W czasie którym raz pierwszy naprawdę kochała.<br />
Utul one nadzieje, wracaj tamtym echem,<br />
Bo dziś wprawdzie żyć żyję lecz jakby bezdechem.<br />
Przyjmij kwiaty miłości, niech słów moich kilka,<br />
Będzie miłym przeżyciem, niech powróci chwilka,<br />
Ciepłym zadrży płomieniem by się obu zdało,<br />
Żeśmy oba kochali i dwoje tak chciało.<br />
<br />
Józef Bieniecki