niczym płaszczyzną sztalugi kompozytora
mówią do mnie abym wziął pięć
i spoczywam na uniesionych do góry kciukach
jak mógłbym uderzyć sześć dzwonków
gdy jedną mam w gardle łzę muzyki?
zagubiony wśród rzeczy pod ręką
kołysałem taktownie krawatem w groszki
od stóp do łydek pływaliśmy w czerwonej farbie
a wyżej otaczała nas woda
znajdowaliśmy nuty z partytury wieczorem
w zapachu błękitnych kłębów
powracaliśmy do cienkich warstw jazzu
a ziemia chłonęła instrumenty