Wspominają spotkanie z głazami Nieba
Na błękitnej hali podlanej Wątpliwością
Której nocą przyświeca Gwiaździsta Rzeźba
Pod Ich majestatem, wygnane rzesze
Pożartych jadem Tolerancji krzyżowców
Lgną w twierdze fanatyzmu ostrząc miecze
Wykute na serca tęczowych wędrowców
Nieruchomo mijają stosy płonących
Niemych owoców kilku chwil zapomnienia
Poddanych pijanym sumieniom kojącym
Bez iskry walki, bez szans ocalenia
Starcy schowani przed tym poruszeniem
W ciasnych ,prywatnych katakumbach
Umyci łzą śmierci, wytarci jej oddechem
Co chwilę tańczą na przeszłości gruzach
Krzycząca nisko czerwień serc Pozostałych
Wraz z nową modą ,traci na kolorze
W tym sezonie barwa apatii narzbmiałych
Czaruje ludzkie mrowiska w szklanym odbiorze
I tylko tchnienie trzyma niewidzialną tamę
O duszy przęcietej oświeceniem i wiarą
Od wieków walczącej z pierwotności skazą
Tylko tchnienie utrzyma rwiące wody szkaradne