Dzikiej nawie mej bojaźni
Widzę oczęta tych ludzi
Samych przyjaciół mych
To mnie trudzi
Niech urok ten się ostudzi
Tylko strach we mnie budzi
Szalone myśli, pejzażem ściśli
Dzika, spontaniczna dewiacja
Pachnie jak kwitnąca akacja
Kałamarzem zalatuje
A wokół same chuje
Nie warte mej przyjaźni
Trwam w swej bojaźni
Nie wiem sam czemu
Mimo uroku memu
Kształtuje swój wizerunek
Dbam o niego
Jak o drogocenny pakunek
Kłamstwem splugawiony
Prze zemnie zmyślony
Lecz takim mnie spostrzegajcie
Bo ja tak chce
Mimo że wewnętrzna deprywacja
We mnie wrze
Zagłębiam się w acedii
I kończę ten kłębek bredni
Toż to ino ma wyrażana
Trauma - zasiana
Gdzieś w mym umyśle
Skryta, niedostrzeżona
Niepotrzebnie...
W rozum wpojona.