tłoczą się niewielcy ludzie z oliwnymi kośćmi w grocie rąk
duszny sen niosą na zuchwałych powiekach
bo śpią na pejzażach szczątków oręża
a garby ich nieśmiale proszą o skalpel gwałcący pustynną skórę
poza tym nie są źli mają leniwe bary i woskowe baseny
polują piją śpiewają w trumience
koniki mają ubrane w dzwoniące blachy
a słowiki stulone pieją naszymi głosami na płotach za domem
ciekaw jestem jak żyją tam pijacy pod sinym mostem
bo asfalt gniecie im soczysty szpik
ale mają dach nad etylowym włosiem
odszedłem od skrzatów pachnących światłem
tam wszystko jest takie nieżywe podniosłe
a u nas ciągłe zmiany i ząb zwierzęcy marszczy mi plecy
nerki wąsatych bogów kładą się na błękicie
nie są święte
mimo że obnażają się przed nami
kąty oczy nadal oblane są bielą
tutaj w ruinach błyszczących pogiętym szkłem
piszczel i blady kieł masz wyłamany
ale śmierć ci dźwignie apostoł leśny na tacy ślepej jak czas
spirytus ścieka z tej przezroczystej tacy