Strzeże naszych krnąbrnych dusz
By nie zboczyły z pustynnej ścieżki
Mnogiej w bezdroża
Pan Satyros krainę rozpościera
Garną już do niej tabory
Tropiąc Pana rozmaitości stos
Rozgrabią horyzont z resztek piachu
Trafili jako świeccy odeszli będąc przedwiecznymi
Gwiazdy płodnymi się stały
Pustynna roślinność na statuę wyrosła -
Bogowie baczą na nas - oddajmy im cześć
Wykluli się oświeceni rycerze
Lęg podążających za światłem
Z etosem w ręku klękali przed wydmami
Sławiąc cień zacny i obfity i boski
Wartość pozostała księgą
Wiara pozostała wiarą
Oddanie pozostało sprawą
Pan pozostał Satyrosem