otuleni korą niełatwych przeznaczeń
z podmuchów wiatru stworzyliśmy taniec
gdzie żaden krok jak kropka nie oznacza końca
tylko początek następnego zdania
ręce gałęzi wzniesione w modlitwie
przytulają cienie opuszczonych gniazd
i nic nie takie oczywiste
chociaż we włosach skrzy się szron
tyle tych słoi przez noc przytulonych
i rozczłapanych przez każdy dzień
popatrz już jesień pień okrywa kirem
a zima nas ochrania mchem
i drwal coraz częściej obok przechodzi
policzył słoje ostrząc zęby pił
do n-tej potęgi każdą podnosimy chwilę
i każdy następny słój wypełnia się trudem
dźwigania ciężaru płodowych wód
lecz zanim drwal się zdecyduje
zatańczmy jeszcze jeden walc
pod niebem jeszcze młodych liści
zaśpiewajmy korzeniom
dziękczynną pieśń