z żyłami na wierzchu dłubiąc przy kłódce
spod płaszcza wspomnień w pamięci wyrytych
jestem by w drżeniu nóg uciec wkrótce
szur kuli łańcuchem przytwierdzonej do nogi
gdy złodziej na kolejną duszę poluje
puste ciało ofiary gubi stare wierne drogi
złudzenie jak łyżka cukru przez moment smakuje
wśród kameleonów co obłędnie za złotem pełzają
pod diamentowym liścia cieniem
zapach konwalii marzenia mają