Nadzieja co karmi się cierpieniem
I ten ból co serce rozdziera.
A bękartem ich - miłość nie do spełnienia.
Budzę się i już mnie mają w swoich szponach.
Ciężar w piersiach oddech zapiera.
Myśli tysiące jak węże się kłębią.
Oślizgłe, zimne, ohydnie syczące.
Każde słowo krwawiące serce rozdziera
I chciałbym umrzeć już, natychmiast.
Ale ta trójca tak łatwo nie zabija.
Zamęcza, powoli i systematycznie.
Sam nie wiem jak to wytrzymuję,
A znałem silniejszych, którzy nie walczyli
I na złość tej trójcy
Ukradkiem... napięli swym ciałem sznur.