Dziś zbuntował się przy stole.
Nie smakuje mu śniadanie.
Skarży się troskliwej mamie:-
-Proszkiem pachnie dziś kurteczka,
szarym mydłem stara teczka.
Mama rączki załamuje.
Synka karmić wciąż próbuje.
Nowe kąski mu podtyka,
Lecz z talerza nic nie znika.
A przy stole Anatolek
Wierci się,kręci i fika
-Ja dostanę chyba bzika.
Wełna twarde ma supełki!
Jedwab gładki lecz nie smaczny!
Futra śmierdzą watoliną!
Dławię się już własną śliną!
Płaszcze pachną jak lawenda.
Spuchła mi już od nich gęba.
Mama rączki załamuje
I w chusteczkę popłakuje
-Ty dostaniesz anoreksji.
Ja przy tobie apopleksji!
Mały molek wstał znienacka
i po stole łapką pacnął
-Nie chcę mieszkać w starej szafie !
Żyć w ciemnościach,
W wielkiej ciszy!
I mieć za sąsiadów myszy!
Czy dla Ciebie droga mamo
Moje szczęście się nie liczy?
Ja chcę jadać tak jak ludzie!
Żyć jak oni,a nie w nudzie!
I ubierać się w ubranie ,
A nie jeść je na śniadanie!
Rączki mama załamała.
Przekonywać już nie chciała.
Zadzwoniła po doktora ,
By wyleczył z chandry mola,
I wytępił mola złego ,co gryzł synka jej małego.
Do szpitala trafił molek
Tam zakończył swą niedolę