Śnieg tłumi wszelkie dźwięki,
coraz bardziej przysypując góry.
Jodły i świerki już nie wytrzymują
pod naporem pozornie lekkiego puchu.
Wzniesienia pozwalają się delikatnie,
lekko okryć pierzyną, która ciągle rośnie.
Czasem słychać strumień wijący się
między pagórkami i korzeniami.
Czymże byłby ten obraz bez
małego, błękitnego węża?