Poszła bym do pana szczurka.
Lecz czy on mnie widzieć chce?
Myśli sobie chyba nie,
Po ostatniej wspólnej chwili,
Pół godziny żeśmy ćmili.
To paprocha, to cygaro,
Ale ciągle było mało.
Tak że w końcu, stary szczurek
Nie odróżniał różnych dziurek.
A ja smętna zagubiona,
Poszłam spać rozochocona.
Lecz to nie był kres przygody,
Bo pan szczurek czuł się młody.
Przyszedł w nocy wystrojony,
By poszukać sobie żony.
Mówi do mnie tymi słowy:
Jestem przecież ciągle młody,
Mam chałupę,
Mam centralne
I ogromną nową wannę,
Może trochę przechodzoną...
Ale w końcu zakupioną.
Więc co powiesz na zaloty?
I czy oddasz gacie cnoty?
Co ja biedna począć maiłam?
W końcu męża tak szukałam,
A gdy już pojawił się,
Jego zapach brzydził mnie.
O ja biedna, nieszczęśliwa,
Czemu to spotyka mnie,
Czy ja chciałam męża szczura,
Nie ja chciałam mieć wiewióra.
Tak więc "NIE" powiedzieć chce,
I na wybaczenie liczę twe
Wybacz proszę to nie tak,
Ja chce męża mieć rudego,
I tak jak ja bardziej wiewiórowatego.