Byłeś ostoją mojego życia,
muzyką świerszcza w kominie,
nadzieją koloru lata,
miłością co nie przeminie.
Delikatny jak kropla rosy
na liściach o poranku,
obłok unoszącej się pary,
bulgot wrzątku w garnku.
Wiosennym powiewem Zefira
co nowe życie przynosi,
wilgocią jesiennego dżdżu,
wirem wokół własnej osi.
Gorący jak promienie słońca,
zimny, jak najsroższa zima,
byłeś dla mnie wszystkim,
ale już cię nie ma.