w jasne wstępujesz światy
i krzykiem witasz
barw igranie w oku
i warkot werbli
co rozbrzmiewa wokół
Ból dorastania kiedy
świat pełen pytań
z brakiem odpowiedzi
klatka zakazów
zewsząd cię otacza
gdy skrępowane skrzydła
pożądają latać
Ból niezrozumienia kiedy
czujesz, że czas nie ten
i nie ta epoka
tyś jest bohater
lecz z odległych czasów
upadły anioł
pośród wilczych dzieci
Ból odrzucenia gdy
jesteś niczym
dla tej co całym twym światem
bezradny jak dziecko
gdy ni walczyć
ni poddać się niepodobna
Ból przyzwyczajenia gdy
wyblakło złoto
a miłość radość i szczęście
to odległe cienie
a my to ja ...
pustka ...
ty
Ból samotności gdy
cisza twój wierny towarzysz
jedyny namolny
wgniata cię do ziemi
a skargi twe
pustym odbija echem
Ból starości gdy
wiesz że nic cię już nie czeka
prócz tej co nieunikniona
gdy ciało i duch
w innej grają lidze
a zegar wybija drogę ku wieczności
Ból umierania gdy
widzisz że zabrakło czasu
jak gdyby złodziej twe życie splądrował
z szans, uczuć i zdarzeń
a w skroniach dudni
niczym dzwon Zygmunta
za późno ... za późno ...to koniec