gubiąc łąkowe grajki
uraczy wonnym siołem
niebieskiej niezapominajki
wieczorem w lichym sadzie
co konary skręcał w męce
zbierały się bajkowe zjawy
na babci przysiadając ręce
usta zmarszczką co kaleczy
szeptały kto zły i prawy
rycerze co polegli w chwale
tętniły bębny słusznej sprawy
pies mały przysiadł
mordkę oparł o łapy
paliły się w oczach węgle
pobiegłem potem do taty