w abecadle uczuć
w kałuży co skrzy się lodem
cierpliwie czeka tęcza
układam usta w wyrazy
trudno udawać siebie
łza którą strącam niedbale
teraz mi się przyda
unoszę dłonie
niecierpliwe spojrzenia
zza kratki palców
spowiadam ciszę
przy kaflowym piecu
grzyby ułożone
w brązowy różaniec
szepcę słowa zachęty
litanię o nowe życie
zimno do nóg przypada
w zaspach myśli
brną szeregi sosen
psy szczekają w domostwach
czując ślady obcych
w imieniu głodnego
o kawałek chleba
proszę zimę
która w czarnym fraku
odwiedza wigilijne stoły