Pojedyncze dziecko samotności <br />
Niedorozwinięty płód ukryty w sercu <br />
Roztargnienia? Melancholii? <br />
Odsunęłam właz by zaczerpnąć tchu <br />
Oddech był spokojny <br />
Niewinny i rześki <br />
Mieścił mi się w dłoni <br />
Pulsował w pierwszych kroplach <br />
Coraz szybciej biegły chmury <br />
Nade mną jak sępy <br />
Szamotał się wiatr <br />
Szłam powoli wytartym szlakiem <br />
Wzdłuż ulic szarych <br />
Wzdłuż skrzyżowań smutnych <br />
Mijały mnie drzewa <br />
Płaczące liśćmi jak ćmy <br />
Na fali świetlistej mgły <br />
Na ławce przy koszu na śmieci <br />
Siedział ktoś pod parasolem <br />
Zasłaniał twarz <br />
I patrzył na ziemię <br />
Kałuża jadła już jego buty <br />
Zaczęłam biec <br />
Mokły stare mury <br />
Z rynien spadały rzeki brzmień <br />
Dudniły tysiące myśli w głowie <br />
Gdzieś nawet schował się mój cień <br />
A może patrzył na mnie z ukosa? <br />
A może czekał? <br />
Za rogiem tylko pusty dziedziniec <br />
Brama przemoknięta od stóp do głów <br />
Zamknęłam oczy - <br />
to nie może być prawda - <br />
Jestem tu. <br />
Wróciłam z deszczu na bruk.