w blasku słońca
pożądaniem duszy
kusi ulgą wytchnienia
serce nie ulęknione
schodzi w głąb
by móc zaspokoić
niebyt rozmaitości
potyka się
o kant ciemności
upada
zamknięte do niewoli
plącze się po bezdrożach
własnego zamkniecie
szukając wyjścia
wolności
zatraca puls rytmu
słabnie
krwawi
pada u wyjścia
skołatane
ciągłością życia