w powietrza zapachu stęchlizny otulona
z popielatej mgły wśród szarości upadłych liści
stała wpatrzona na chmury kłęb
otoczona ostrzem stali
kolczastym drutem palisady
z dłońmi nasiąkniętymi krwią
opadłymi na biel koszuli niewinnej
opłakiwała samotność losu
z pogardą patrząc w błękit nieba
rwąc siwe włosy z głowy
zmrok pokrył promienie światła
pędem wiatru obalił na ziemi grunt
ciągnąć za nogi w otchłań przepaści