mimo chodem chłodem wiatru
hula lata parny skwar
sceneria złotych plaż
oprawy kruszcu słońca
wygasa okryta kotarą chmur
rozkwit kolorystyki kwiatu
barwnością tęczy
przekwita suchością brązu
cieple wieczorki
marzycielstwa pragnień
milkną w upadłości zieleni
zachód słońca
różu zabarwienia przednocnego nieba
traci pigment odcienia
mroczne maratony w świetle ulic
nocnych marków i szwędaczy
przykrywa szarość liści
słodycz owocu
soczystości jego miąższu
przegniwa w smaku pleśni