Wygryziony wzrost nie wspomni już wprost
O tejże naturze widocznej bezzwłocznie
Naocznie potocznie umilkła już dawno
Zbudujmy monument tej dumy instrument
Ślepca co niesmak poczuje przez szarość
Który dziś zamilkł byś się utożsamił
Prawdziwy postulat nie woła konsula
Przypadku spójność w układankę bujną
Dołóż co w ręce odebrano Ci w męce
Oni widzą a on nie widzi, że szydzą
Templariusz zdradziwszy z rozumem monument
Nadchodzi by grodzić a czujność osłodzić
W swej chandry bezmiarze ogląda witraże
Cichych świadków ironii przypadków
Na łamach światła nikczemność zgasła
Odchodzi bez pytań
Za późno by pytać