próbuję zatrzymać przez chwilę
wyrywasz się
jak schwytany w sidła
dziki ranny zwierz
szarpiesz rozrywasz tratujesz
wydech
wyciągam po Ciebie ręce
napotykają pustkę
rozchylone usta
nie czują Twego smaku
szeroko rozwarte źrenice
nie dostrzegają nawet cienia
pozostaje nadzieja
na kolejny oddech