Plącze się melodia z szumem w półśnie
Do krzyku zapraszają skrzywdzeni buntownicy
Spoglądają w górę by zbudować drabinę
Odnowa od nowa i tak w kółko
Wystarczy wstać jeszcze raz by upaść
Kto chodzić by nie chciał tam gdzie nikt nie szedł
Dróg pełno czas patrzy i uśmiecha się szczerze
Wariatem kto nie rozumie i pytań ogół dobiera
Tak wchodzi na scenę kolejne zobowiązanie
By system pielęgnować sadząc kwiatki
Odporne na zamiłowania do snu
Szarość pokrywa coraz bardziej ten promień
Światła, które nie widzi już przyszłości
Dekadentyzm rozpacza dotykając ludzi
A skaza się budzi jak trudzi się nią
Człowiek