każdy wieszam na ścianie
surrealistyczny kicz
przyglądam się wybrakowanym falom
kurczącym się w zielonej toni
pełzającym skrzelom
w spazmatycznym wydechu
wyplutym z kwadratowego wulkanu
wszystkim zebranym popiołom
utkanym z mgieł oparom
zebranym w jedną kupkę sadzy
na szczytach przydrożnych drzew