Zarysów braku smaku
Taktu panów blasku
I potrzasku zysku w raz tu
Gdzie niewarte świeci
A w środku ludzie "święci"
Grają w karty na żarty
Artyzm nic nie warty
Nie upomni się o chodnik
Chociaż siły się stęskniły
By znów powstać droga prosta
Lecz gdy znów chcę sięgać snów
I tak chodzić jak się zrodził
Patrzy w lustro i wie już to
Gdzie ma miejsce słowo szczęście
A jak pęknie będzie pięknie
Woli zostać by znów sprostać
Tej bolączce i gorączce
Tyle nieistotnych krzywd