istotę boską, upadłej anielicy
co ziemskiego życia chciała posmakować
By stać się zapomnianą jak Greccy bogowie
Chciałaś by każdy mężczyzna
Spoglądał na twą skórę
Delikatną jak biała róża
której zapach jest tak piękny, że zgubić się w woniach łatwiej niż w labiryncie Minotaura, w którym ty nie dajesz nitki Arianny
Wysyłasz mnie swym dotykiem na wyspę Kalipso
Z której szykuję marsz, by zajrzeć w głębie twych bazaltowych oczu, których łza nigdy drążyć nie będzie
Przenieść się na fale czerni pachnące orchideami, by móc zaplątać rękę w nocy rozlanej na twych jasnych barkach, które tak pięknie kontrastują
By poczuć się przy tobie chociaż raz jak człowiek