receptą na chorobę
pielęgnacyjnej troski
o materiał
tykająca forma
zaległej katastrofy
stoi w kolejce po buty
dopasowane do sukni
w szpilkach po bagnie
lewituje nad myślą
fizycznie błądząc
pokornie schodząc
biała od światła
drga w dźwiękach
falistej kuli
o częstotliwości niższej
niż słowa zapadłe
troskliwych męczenników
bystrych naśladowców
swoich lustrzanych odbić
wojowników o zapach
plastikowych zmysłów