zdzieram naskórek na ostrych skałach<br />
pieką mnie dłonie<br />
pot zalewa mi oczy<br />
boli mnie całe ciało<br />
cały jestem bólem<br />
od czasu do czasu spoglądam w górę<br />
jeszcze tylko kilka metrów<br />
jeszcze tylko metr...<br />
jestem ...stoję na szczycie<br />
szczęśliwy<br />
wodzę zmęczonym wzrokiem wokół<br />
chmury pode mną,lasy,wsie...<br />
ale z chmur rosną następne szczyty<br />
odległe,kuszące swoja potęgą<br />
połyskujące śniegiem<br />
wołające: hej! twardzielu! zdobądź i mnie...<br />
nie czuję już zimna,bólu<br />
jakby w gorączce z dreszczami<br />
zrywam się<br />
szepcząc modlitwy i klnąc na przemian<br />
przywołując się do porządku<br />
składam obietnice przed samym sobą<br />
a potem znowu<br />
wspinam się jak codzień...