Tak próżnia ucieka by wypełnił ją posmak
Wspomnienia natarczywych tęsknot
Ciągnących za organ podmiotu egzystencji
Spojrzałem na koniec tych dni
Pruderyjnej bolączki stania w kolejce
A wokół śmiały się pyłki w prześwitach
Tej wiązki światła spotykającej me oko
Uformowały się znów by kształt swój oddalić
Te wszystkie horyzonty zniknęły
Pomiędzy ruchem powiek
Szukając loterii własnych rąk
Powstała nicość objęta ruchem warg
Mimowolny przedsmak otoczył pustkę
Szczelnie zamykając wszystkie drogi
By w końcu odciąć dopływ powietrza